Na wszystkich blogach od dawna jest już kolorowo i wiosennie, więc i ja wniosłam do mieszkania odrobinę upragnionej wiosny. Niby drobiazg a oko cieszy...
Kwiaty nie są już pierwszej świeżości, bo kupione w zeszłym tygodniu a po powrocie z pracy, najczęściej po 18-tej, na robienie zdjęć jest już za późno, zwłaszcza, gdy ma się 16-miesięcznego szkraba,któremu trzeba poświęcić resztę dnia- czyli 1,5-2 godziny :(
Zdjęcia też nie najlepszej jakości z racji panującej wczoraj za oknem szarugi. Wiosno! Przybywaj!
Tak czy siak, w pokoju zrobiło się kolorowo i radośniej. Nawet herbata smakuje lepiej.
Kwiaty postawiłam na moim ukochanym kredensie babci Stefci.
Po pierwsze- prezentują się na nim idealnie, jak dla mnie.
Po drugie- Zosia tu nie sięga- jeszcze :)
Po ciężkim i nie należącym do najlepszych tygodniu, kwiaty zadziałały jak akumulatory- wytargałam z szafy maszynę do szycia, ale to następnym razem.
Życzę pięknego popołudnia.
Kamila.