sobota, 26 marca 2016

wtorek, 22 marca 2016

Świąteczne przymiarki

Ufff...kolejny zwariowany dzień za mną. W pracy się dzieje, tempo coraz szybsze. Zosia wraca do zdrowia, to dobrze :) Ja między pracą a przedświątecznym sprzątaniem "na raty" obmyślam menu, listę zakupów (matko! jestem w proszku!) i dekoracje. Z racji tego, że Zosi jest wszędzie pełno i wszystko Ją interesuje nie poszaleję w tym roku, no chyba, że wszystko przykleję do sufitu. OK, pogodziłam się z tym chyba, że ktoś ma jakiś pomysł? 

Jedno jest pewne- BUKSZPAN MUSI BYĆ!






A teraz wracam do prasowania.

niedziela, 20 marca 2016

Wiosenne zasłonki Zosi i zasłużona kawka

Kolejny tydzień przeleciał, jak z bicza strzelił. Słowo daję- nie wiedziałam gdzie mam przód a gdzie tył, gdzie najpierw ręce włożyć. Wczoraj wysprzątałam kuchnię,  umyłam okna i powiesiłam kolorowe zasłonki w pokoiku Zosi. 




Zdjęcia robiłam wieczorem, gdy już całe domostwo spało i nie plątało mi się pod nogami.





Była to jedna zasłona, którą jakiś czas temu kupiłam w Jysku i przecięłam na dwie węższe.










 A dzisiaj zasłużony odpoczynek, kawusia z pianką i obiadek robiony bez pośpiechu- Chwilo trwaj!










poniedziałek, 7 marca 2016

Słowiańskie Santony

Witam.
Dzisiejszy szybki post jest o Santonach, czyli małych glinianych figurkach, w których zakochałam się będąc w podróży poślubnej na południu Francji. Są to figurki, przedstawiające zwykle świętego do szopki bądź ludowe postacie.
Niestety, do dziś nie mogę sobie wybaczyć, że nie kupiłam żadnego takie cacuszka tylko skończyło się na zrobieniu paru zdjęć :( 







Ale jakiś czas temu, będąc na Słowacji, w którymś skansenie wpadły mi w ręce piękne ludowe figurki- ze słomy! Wybór był ogromny i nie mogłam się zdecydować. Ostatecznie padło na dwie cudne kobitki :)














 

Są to moje Słowiański Santony, które zdobią wiszącą szafkę w kuchni. 


 

Szafka oczywiście od babci Stefci.

Papatki. Kamila.


niedziela, 6 marca 2016

Trochę kolorku

  Na wszystkich blogach od dawna jest już kolorowo i wiosennie, więc i ja wniosłam do mieszkania odrobinę upragnionej wiosny. Niby drobiazg a oko cieszy...

 





  Kwiaty nie są już pierwszej świeżości, bo kupione w zeszłym tygodniu a po powrocie z pracy, najczęściej po 18-tej, na robienie zdjęć jest już za późno, zwłaszcza, gdy ma się 16-miesięcznego szkraba,któremu trzeba poświęcić resztę dnia- czyli 1,5-2 godziny :( 

  



Zdjęcia też nie najlepszej jakości z racji panującej wczoraj za oknem szarugi. Wiosno! Przybywaj!

  Tak czy siak, w pokoju zrobiło się kolorowo i radośniej. Nawet herbata smakuje lepiej.





  Kwiaty postawiłam na moim ukochanym kredensie babci Stefci.

  



  Po pierwsze- prezentują się na nim idealnie, jak dla mnie.
  Po drugie- Zosia tu nie sięga- jeszcze :)



  
  Po ciężkim i nie należącym do najlepszych tygodniu, kwiaty zadziałały jak akumulatory- wytargałam z szafy maszynę do szycia, ale to następnym razem.



  Życzę pięknego popołudnia.

  Kamila.