wtorek, 20 sierpnia 2019

Trudny powrót

   

Witam po..., aż trudno mi w to uwierzyć- ponad roku!
Sama nie wiem, co mam pisać, bo... bo rok ostatni był trudny, koszmarny!
Najpierw śmierć mojej kochanej Babci Stefci, potem choroba mojego kuzyna       ( raczysko) a w kwietniu dowiedziałam się, że sama jestem posiadaczką wyjątkowej choroby, jaką jest stwardnienie rozsiane. Tak właśnie walą się ludzkie Światy. Sekunda. Czy tą chwilę można właściwie jakoś nazwać? Słyszysz zdanie, które roztrzaskuje Ci życie, plany, marzenia... Wiem, wiem, piszę strasznie chaotycznie ale takie właśnie są aktualnie moje myśli. Przeplatające się wyparcie, załamanie, wiara, bunt. Cóż, radzę sobie bo mam ogromne wsparcie, mam ludzi, którzy mnie kochają i których kocham ja. Mam dla kogo walczyć. Za dwa miesiące piąte urodziny Zosi, dwa dni temu sama zdmuchiwałam świeczki i mam zamiar robić to co roku przynajmniej przez najbliższe 50 lat.

  Trzymajcie za mnie kciuki!


























niedziela, 1 lipca 2018

Małopolskie Dni Lawendy czyli namiastka ukochanej Prowansji



         Tyle dzieje się u mnie ostatnio, że brak czasu a nawet chęci, by coś wyskrobać na blogu. Kłopot, duży kłopot i stres związany z najbliższymi. Czarne scenariusze się piszą i ... ech! Szkoda słów! 
U mnie również zmiany, głównie w pracy- bo ja zmieniam, więc i tu różne myśli tłuka się po głowie: " czy dobrze robię?", " czy nie pożałuję zmiany?". Zobaczymy.
Od problemów ucieczki nie ma , trzeba je rozwiązać ale, czy zawsze jest to możliwe? Oczywiście, że nie. Więc biorę je na klatę  i jakoś do przodu.
By na chwilę oderwać się od tej- ostatnio niezbyt sielskiej codzienności, zabrałam Naszą Trójkę do Ogrodu Pełnego Lawendy, koło Krakowa. zapach tego ziela rozluźnił nieco mięśnie i myśli. Pogoda była wietrzna, pod chmurką ale całe szczęście bez deszczu. Połaziliśmy, powygłupiali, napstrykali fotek i wrócili do domu.
Ech, to życie... jest jak sinusoida i co zrobić...?
Jak to mawiała moja Kochana Babcia Stecia " Zesrać się a nie dać się".


  






























































































































wtorek, 8 maja 2018

Majówkowe migawki



Witam Was serdecznie w ten pochmurny dzień.
Prawdę mówiąc nie ubolewam nad tym, że W KOŃCU PADA.
Sucho u Nas, że hej!
Trochę mnie tu nie było z racji pięknej pogody oczywiście, a co za tym idzie prac w Ogródku Babci Stefci, na które poświęcałam każdą wolną chwilę. 
I tak posiałam, co się dało, przekopałam, co się dało. Posadziłam, przesadziłam, aż wypadł mi dysk...
I tak siedzę i piszę, bo w końcu jest czas.
Weekend a dokładnie tydzień majówkowy był boski. Słoneczko, grill, odpoczynek (czytaj motyka, łopata w ruch). Jeszcze sporo do zrobienia, bo mam ambitne plany na a la tarasik ale wszystko w swoim czasie na pewno pokażę.
Za półtora tygodnia jedziemy do Chorwacji- mam nadzieję, że do tego czasu kłopoty z kręgosłupem choć trochę ustąpią.
Ale nie ma co biadolić, w końcu wiosna, zielona, pachnąca i tylko żal, że bez Babci...













































Nie pamiętam nazwy tego kwiecia. Może ktoś, coś?

 




















 

niedziela, 1 kwietnia 2018

Wesołych Świąt!



  Życzę Wam Kochani 
samych radosnych chwil w gronie najbliższych i najukochańszych Wam osób. Zdrowia i dużo miłości. Szczęścia i słońca na każdy dzień.

Wesołych Świąt!!!











































































































































niedziela, 18 marca 2018

Wielkanocna dekoracja



Witam Was serdecznie. 
 Wiosna coś stawia opór i nie chce zagościć w moich stronach. Znowu sypnęło, mrozik chwycił a worek z nasionami dla ptaków opustoszał- a miało starczyć :( 
Tęsknię za Babcią Stefcią, wszystko Ją przypomina. Hiacynt na parapecie- Jej ulubiony wiosenny kwiat, zaraz rozwinie i upoi zapachem.
Zosię choroba trzyma drugi tydzień, mnie coś zbiera, a Małżonek jutro jedzie w delegację.
A dzisiaj, gdy za oknem wietrzysko i śnieg, robiłyśmy z Zosią Wielkanocny wianuszek ze styropianowych jajeczek. Prosta i radosna dekoracja.
 Z resztą zobaczcie... 










Spokojnego tygodnia.

Papatki.
Kamila.


niedziela, 25 lutego 2018

Babcia Stefcia



15.02.1925 - 13.02.2018


Stefcia - in memoriam
ty
silna doświadczeniem
przeżytych lat
promiennym uśmiechem
otulałaś otaczający świat
w nas widziałaś anioły
wędrujące ścieżkami zdarzeń
spragniona uśmiechu wierzyłaś
jesteśmy spełnieniem twoich marzeń
ja
jeszcze wczoraj widziałem
w twoich oczach poranka brzask
dziś otulam się szarym dniem
- bez ciebie barwy straciły swój blask
my
nadejdzie taki dzień
razem będziemy wędrować
nadejdzie taki wieczór
razem będziemy wieczerzać
nadejdzie taki dzień


Najlepszy, najcieplejszy, najcierpliwszy i najmądrzejszy człowiek jakiego znałam. Nauczyła mnie wszystkiego, co dobre. Zawsze była. I chociaż myśl, że kiedyś jej zabraknie dręczyła, to jednak traktowałam to jak jakąś niedorzeczność. Jak to?! Nie ma Stefci?!
13. lutego. Ból i pustka nie do opisania. 
Tyle zapachów, przywołujących Jej obraz. Tyle wspomnień wywołujących uśmiech i wyciskających łzy. 
Cieszę się, że Zosia mogła Ją poznać- uwielbiały się. Zosia ma trzy i pół roku, więc obraz Prababci powinien osiąść gdzieś w Jej pamięci. Będę dbała o to, by tak było.
Zdjęcie jest sprzed trzech lat, z 90-tych urodzin Babci. Wiersz napisał Przyjaciel Rodziny, któremu również skradła serce swoją dobrocią i mądrością.
Wszystko jest tak świeże, że ciężko pisać, więc dodam tylko...
Babciu, kocham Cię.
Dziękuję Bogu, że pozwolił, byś była moją Babcią. 

sobota, 27 stycznia 2018

Pokój z odzysku


Witam Wszystkich, którzy tu jeszcze zaglądają.
Dzisiejszy post należy do tych wnętrzarskich i miał powstać już dawno temu.
Chyba każdy z Nas ma marzenie o własnych czterech kątach. O miejscu, do którego po ciężkim dniu wraca się i gdzie czuje się najbezpieczniej na świecie. Gdzie zawsze jest się sobą.
Ja mam dwa takie miejsca. 
Pierwsze to dom mojej Babci, z którym wiążą się najcudowniejsze wspomnienia. Gdzie było pełno miłości, troski i zrozumienia. Radości i mądrości.
Drugie to mój obecny dom. Mieszkanie w bloku, po rodzicach mojego męża. Miejsce gdzie czuję się dobrze, gdzie dorasta Nasza córeczka, gdzie śmiejemy się i płaczemy. Gdzie spędzamy razem te najcudowniejsze chwile.
Najbardziej lubię pokój dzienny, w którym spędzamy najwięcej czasu. 
Nie jest to pokój wyposażony w najmodniejsze meble prosto z salonu lecz każda prawie rzecz jest z odzysku i jest jedyna. Z resztą zapraszam- kto ma ochotę w moje- jeszcze w świątecznej szacie, skromne progi...


1. Kredens Babci Stefci.
Moja perełka. Pisałam jego historię w jednym z pierwszych postów bloga. Uwielbiam go! To rodzinna pamiątka, której niedługo stuknie setka :)




2. Stolik z maszyny do szycia.
Stelaż dostałam od teścia. Kochany uratował "rupiecia" przed wywózką na wysypisko śmieci. Blat zrobił ze starych dech mój najwspanialszy na świecie przyjaciel- rzeźbiarz :)Wszystko było by OK, gdyby nie te szpetne kolumny moje męża ale coś za coś. Mój kochany ma kolumny a ja od czasu do czasu zarzucę jakimś różem :)









































3.Półka.
Do "kompletu" ze stolikiem-maszyną. Wykonana również ze starej dechy (chyba kiedyś stanowiła część drzwi). Okucia kupiłam w markecie budowlanym i potraktowałam farbą.
























4. Drewniane belki pod sufitem.
Odzyskane z rozbiórki z ponad stuletniego domu!!! Od mojego przyjaciela- rzeźbiarza :) a raczej babci Jego wspaniałej żony. Wysuszone, wyczyszczone i odmalowane. Jak ja kocham te pęknięcia!!!
























5. Skrzynia. 
Wygrzebana w piwnicy teściów. Była w opłakanym stanie ale ja wiedziałam, że to miłość od pierwszego wejrzenia :) Jest mobilna, gdyż ma przymocowane kółka i niezwykle pojemna- a to w małym mieszkaniu rzecz ważna :)


































































5. Mini biuro-biblioteczka ;)
...czyli miejsce, gdzie znajduje się komputer i część książek. Tutaj nie ma niczego z odzysku ale lubię ten kącik. Lubię tu przesiadywać, czytać i pisać posty. Wyjątek stanowi 10. każdego miesiąca, gdy trzeba robić przelewy :(























Dodatki, jak gobelin na ścianie przy oknie czy wazoniki z mosiądzu przywędrowały z targów staroci w Zakopanem i Wiedniu. Obrazki pod półką to zdjęcia mojego miasta wydrukowane z internetu- wyglądają , jak prawdziwe :) Pierwszy to kościół Św. Katarzyny, u którego stóp pod taflą lodu płynie Dunajec. Drugi to Rynek w dniu ogłoszenia niepodległości. Stół przywędrował z domu Babci Stefci ale nie jest taki stary, krzesła dokupione a lampa i kinkiet z LM.
 Muszę podkreślić, że nie było by tych wspaniałych beleczek, stoliczków, kredensu i w ogóle wszystkiego gdyby nie mój najwspanialszy na świecie mąż i mój najwspanialszy na świecie teść.
Chłopcy, jesteście wielcy!!!