środa, 30 listopada 2016

Moje Andrzejkowe Szaleństwo



Andrzejkowy wieczór trwa...
A ja...
A ja nie wróżę, nie leję wosku przez dziurkę od klucza.
A ja nie szaleję w super kiecce z bąbelkami w ręce.
Ja szaleję na kanapie pod kocem z książką.
Błogość...
Piękne zakładki od Pani Komody z noweledomowe.blogspot.com otulają karty ulubionych książek, które czytam po raz setny.
I jest cudnie...
I jest tak, jak być powinno...

Ewo. Dziękuję ;)





























































































niedziela, 13 listopada 2016

Jesienne ostatki.

Za oknem sypnęło śniegiem. Płatki leniwie opadają na ziemię i kryją wszystko dokoła. Rozglądam się po mieszkaniu i myślę, że może to już czas pożegnać wrzosy i dynie i zmienić co nie co ? Tak zrobię! Ale póki co, chłonę chwilę spokoju w towarzystwie herbaty. Ładuję akumulatory na zbliżający się tydzień. Planuję pomalutku menu świąteczne, prezenty- co komu, itd. I uwieczniam ostatki Jesieni, jej ciepłe barwy... 





















































P.S. Robiąc ozdoby na tort urodzinowy Zosi, wpadłam na pomysł zrobienia liści z gliny. Wykrawaczką cukierniczą, oczywiście :)















































Miłego niedzielnego popołudnia :)

Kamila.

niedziela, 6 listopada 2016

Jesienna niemoc.



Dopadła mnie jakaś niemoc. W pracy ostatnio stresu więcej, niż zwykle, ciśnienie leci na łeb, na szyję i nawet czasami kawa nie pomaga. Wieczorami, po całym dniu pracy po prostu padam. Niby coś planuję, coś chcę zrobić ale jak przyjdzie co do czego, to ta okropna niemoc wygrywa.
Druga połowa października przeleciała, sama nie wiem kiedy. Zosia zdmuchnęła dwie świeczuszki, dwa dni spędziłyśmy samotnie, bez tatusia (delegajcja) i w końcu zakończyłyśmy kalendarz szczepień, bo przez te ciągłe infekcje wszystko nam się przeciągnęło. No i ta pamięć! O wszystkim ostatnio zapominam, wiem- przemęczenie ale strasznie mnie (i nie tylko) to irytuje! Rozwiązanie jest: notes albo lecytyna. Albo jedno i drugie. Albo...
W ręce wpadła mi ramka kupiona kiedyś, gdzieś- zapomniałam :( i kawałki juty, sznurka i koronki. I tak pomyślałam, że w pewien sposób mogło by to pomóc mojej rozkojarzonej głowie a i oko by ucieszyło i serce, że coś w końcu zostało zrobione.
Wyszła taka niby tabliczka na zapiski, niby ramka na zdjęcie, niby obrazek. Zresztą sami zobaczcie...




























































P.S

Drobiazgi, które ostatnio nabyłam- na to zawsze znajdą się i czas i siły ;)
Dzwoneczek z ptaszkiem i gałeczki do szuflad, a jakże! 




Dobrego dnia.

Papatki.