środa, 5 października 2016

Ulotne szarości...i pierwszy śnieg.



      Za oknem trochę poszarzało a i odrobinę zrobiło się biało. Spadł pierwszy śnieg w tym roku i wszystko zakrył cienką szyfonową powłoką. Ach, jak dobrze w taki dzień, jak dziś zanurzyć się pod kocem z ulubioną herbatą i książką. Albo wyjąć stare, poszarzałe zdjęcia i przeglądając je chłonąć ich zapach. Albo wygrzebać dawno zaczęte i nieskończone robótki i chociaż trochę "pokrzyżykować". Albo ubrać stół w ulotne szarości i zaprosić gości :) I cieszyć się chwilą prostą, zwyczajną, ulotną...












































































poniedziałek, 3 października 2016

Karmnik z odzysku.



     Historia tego "straszydła"jest taka: Trzy razy w tygodniu przejeżdżam koło pewnego gospodarstwa, gdzie na wrotach starej szopy usytuowane było TO COŚ, co od razu przykuło moją uwagę. I tak od wiosny mijałam to gospodarstwo i wzdychałam...:)
Pewnego dnia wrota szopy zastałam otwarte, zapuściłam więc żurawia do środka skąd dolatywało słynne "RMF FM" i dostrzegłam Gospodarza, strugającego coś w drewnie. Od razu zapytałam, czy nie chciałby odsprzedać tego na zewnątrz i za ile, chociaż gotowa byłam zapłacić wszystkie pieniądze Świata. Zaczął się głośno śmiać i zawołał: "Pani! Za tego dzioda? Za to strasydło! Jo to z desek z wychodka zrobił! Chodźcies, to cosik inksego uwidzicie!" I uwidziałak- ale to juz nie było TO. Nowiutkie, czyściutkie, gładziutkie, brrr...
Zdziwiony był Gospodarz, że akurat takie brzydźkie cosik mi sie widzi ale cóż- "Bierzcie Pani!"- zaśmiał się- " A z dutkami sie nie wygupiojcie ino powiedźcie, Pani na co Wom to strasydło?" 
"Na zimę, Panie. Dla ptaszków na zimę." 



A ptaszynę uszyłam, z wykałaczki dziób zrobiłam i na wrzosowisku posadziłam ;)












































Jeszcze tylko sypnąć ziarnem i podwiesić słoninkę :)


Skoro mowa o ptakach, to jakiś czas temu, nie pamiętam gdzie, w ręce wpadła mi taka poszewka i proszę... mnie się podoba.






















A na parapecie wierne dynie...























Papatki!
Kamila.

sobota, 1 października 2016

Magia Października.

      

         Październik przywitał Nas cudną pogodą. Aż chciało by się zatańczyć wśród rdzawo-złotych liści :)
Gdy tylko wyjrzało słońce chwyciłam za aparat i wybiegłam na balkon by sfotografować karmnik, który pokażę Wam w następnym poście. Mówię Wam, CU DO WNY!!!
Tymczasem piję herbatkę z cytryną i imbirem, którą to zaparzyłam w słoju z kranikiem. Słój kupiłam na początku lata, litrami miała lać się z niego lemoniada... I nie uwierzycie- dopiero dzisiaj ma swój debiut! Jak to się stało? Nie wiem. Podobnie, jak nie wiem kiedy moje dziecko stało się dwulatkiem. Za kilka dni Zosia zdmuchnie dwie świeczki a ja pytam: " O co chodzi z tym Czasem?!!!"
Ale za piękny dzień by nad tym dumać. Magia października dotknęła mnie na całego! Zaczarowała lasy (dziś czeka mnie jeszcze spacer), drzewa zaogniają się, strumyki jakby zwolniły tempo, tylko szkoda, że ptaków mniej. Wiatr hula po pustych polach a na moim stole...






 


















 
























Życzę Wam uśmiechu i radości. Niech i Was dotknie Magia Października.
 Kamila.