Witam Was serdecznie w ten pochmurny dzień.
Prawdę mówiąc nie ubolewam nad tym, że W KOŃCU PADA.
Sucho u Nas, że hej!
Trochę mnie tu nie było z racji pięknej pogody oczywiście, a co za tym idzie prac w Ogródku Babci Stefci, na które poświęcałam każdą wolną chwilę.
I tak posiałam, co się dało, przekopałam, co się dało. Posadziłam, przesadziłam, aż wypadł mi dysk...
I tak siedzę i piszę, bo w końcu jest czas.
Weekend a dokładnie tydzień majówkowy był boski. Słoneczko, grill, odpoczynek (czytaj motyka, łopata w ruch). Jeszcze sporo do zrobienia, bo mam ambitne plany na a la tarasik ale wszystko w swoim czasie na pewno pokażę.
Za półtora tygodnia jedziemy do Chorwacji- mam nadzieję, że do tego czasu kłopoty z kręgosłupem choć trochę ustąpią.
Ale nie ma co biadolić, w końcu wiosna, zielona, pachnąca i tylko żal, że bez Babci...
Nie pamiętam nazwy tego kwiecia. Może ktoś, coś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz