W dzisiejszym poście chciałabym się pochwalić swoimi Szyjątkami, które podpatrzyłam w serii książek Tildy.
Jestem wielką fanką Tildy i gdybym miała więcej wolnego czasu na pewno nie rozstawałabym się z maszyną do szycia.
Pierwszym Szyjątkiem, które wyszło spod igły był strach na wróble, którego nazwałam Strasek Stasek. Uszyłam go chyba trzy lata temu i latem sumiennie strzegł begonii na moim balkonie.
Uszyłam go ze skrawków materiałów nabytych w ciucholandzie i wypełniłam
watą, ponieważ nie miałam pod ręka niczego innego.
A oto i kolejni bohaterowie! Ziajoki uszyte podobnie, jak Strasek Stasek, czyli z resztek wszystkiego.
Ziajoki uszyłam będąc w ciąży dla mojej córeczki Zosi.
Teraz wiszą nad łóżeczkiem Zosi, nieustannie ziewając.
Sama nie wiem, co mnie natchnęło na napisanie tego posta. Może pragnienie lata? Za oknem raz śnieg a raz błoto...A może wczorajsze buszowanie po blogu W Moni z Koronkowego Szycia, która igłą tworzy prawdziwe cuda i przypomniała mi o jednej z moich pasji, którą ostatnio zaniedbałam. W najbliższym czasie pod tym względem postanawiam się poprawić.
Papatki :)
Sama nie wiem, co mnie natchnęło na napisanie tego posta. Może pragnienie lata? Za oknem raz śnieg a raz błoto...A może wczorajsze buszowanie po blogu W Moni z Koronkowego Szycia, która igłą tworzy prawdziwe cuda i przypomniała mi o jednej z moich pasji, którą ostatnio zaniedbałam. W najbliższym czasie pod tym względem postanawiam się poprawić.
Papatki :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz