Za co lubię listopadowe wieczory?
Można w końcu zasiąść do robótek i wyczarować coś z niczego, np. wianek z kilku szyszek, miechunki, resztek juty i sznurka.
To czas, kiedy nadrabiam zaległości filmowe i książkowe ale o tym co do czytania na sezon jesienny w następnym poście a tym czasem zapraszam na wiankową sesję...
I pierwsze zimowe kadry z Kasprowego Wierchu i jego okolic.
"Góry moje, Wierchy moje..."
:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz