niedziela, 1 lipca 2018

Małopolskie Dni Lawendy czyli namiastka ukochanej Prowansji



         Tyle dzieje się u mnie ostatnio, że brak czasu a nawet chęci, by coś wyskrobać na blogu. Kłopot, duży kłopot i stres związany z najbliższymi. Czarne scenariusze się piszą i ... ech! Szkoda słów! 
U mnie również zmiany, głównie w pracy- bo ja zmieniam, więc i tu różne myśli tłuka się po głowie: " czy dobrze robię?", " czy nie pożałuję zmiany?". Zobaczymy.
Od problemów ucieczki nie ma , trzeba je rozwiązać ale, czy zawsze jest to możliwe? Oczywiście, że nie. Więc biorę je na klatę  i jakoś do przodu.
By na chwilę oderwać się od tej- ostatnio niezbyt sielskiej codzienności, zabrałam Naszą Trójkę do Ogrodu Pełnego Lawendy, koło Krakowa. zapach tego ziela rozluźnił nieco mięśnie i myśli. Pogoda była wietrzna, pod chmurką ale całe szczęście bez deszczu. Połaziliśmy, powygłupiali, napstrykali fotek i wrócili do domu.
Ech, to życie... jest jak sinusoida i co zrobić...?
Jak to mawiała moja Kochana Babcia Stecia " Zesrać się a nie dać się".