sobota, 27 lutego 2016

Ziajoki i Strasek Stasek, czyli czary spod igły.

W dzisiejszym poście chciałabym się pochwalić swoimi Szyjątkami, które podpatrzyłam w serii książek Tildy.
Jestem wielką fanką Tildy i gdybym miała więcej wolnego czasu na pewno nie rozstawałabym się z maszyną do szycia.
Pierwszym Szyjątkiem, które wyszło spod igły był strach na wróble, którego nazwałam Strasek Stasek. Uszyłam go chyba trzy lata temu i latem sumiennie strzegł begonii na moim balkonie.







Uszyłam go ze skrawków materiałów nabytych w ciucholandzie i wypełniłam
 watą, ponieważ nie miałam pod ręka niczego innego. 
A oto i kolejni bohaterowie! Ziajoki uszyte podobnie, jak Strasek Stasek, czyli z resztek wszystkiego.

 













Ziajoki uszyłam będąc w ciąży dla mojej córeczki Zosi.
Teraz wiszą nad łóżeczkiem Zosi, nieustannie ziewając. 

Sama nie wiem, co mnie natchnęło na napisanie tego posta. Może pragnienie lata? Za oknem raz śnieg a raz błoto...A może wczorajsze buszowanie po blogu W Moni z Koronkowego Szycia, która igłą tworzy prawdziwe cuda i przypomniała mi o jednej z moich pasji, którą ostatnio zaniedbałam. W najbliższym czasie pod tym względem postanawiam się poprawić.
Papatki :)  

niedziela, 21 lutego 2016

Rekonwalescencja

   Po długich dwóch tygodniach chorobowego wreszcie wracam do zdrowia. Dwa tygodnie grypy równa się dwa tygodnie wycięte z życiorysu. A tyle było planów...
   Ale nic to, nie ma co narzekać tylko powoli realizować zaległości.
   Dzisiaj jeszcze zimowy post bo dwa dni temu znowu sypnęło i choć zdjęcia z przed dwóch lat, to miło powspominać. Z racji rekonwalescencji, którą aktualnie przechodzę :) muszę zadowolić się przeszłością a wypad w góry może niebawem...
 

 


Moja ukochana Dolina Gąsienicowa.



A jednak wiosennie.


Czarny Staw Gąsienicowy.





Móc odetchnąć pełną piersią- bezcenne :)

czwartek, 4 lutego 2016

Nowe życie kredensu Babci Stefci.


Witam serdecznie i od razu przejdę do rzeczy. Uwielbiam stare meble i ich odnawianie. W domu mojej babci znalazłam kilka perełek, którymi z czasem na pewno się pochwalę a tym dzisiaj, chciałam kipiąc dumą, zaprezentować mój największy skarb, a mianowicie kredens. Mebel ten kiedyś zasiedlał kuchnię w domu babci i nie wiedzieć czemu, pewnego dnia wylądował w komórce wraz z innymi „gratami”(!!!)
Przeleżał tak kilka dobrych lat służąc do przechowywania słoików z przetworami, czy o zgrozo śrubokrętów, wiertarek, gwoździ i te pe (włos się jeży).
Za punkt honoru, postawiłam sobie odnowienie tego „grata” lecz trochę czasu upłynęło, zanim słowo stało się ciałem. Z początku miał mi w tym pomóc kuzyn (jakieś 10 lat temu) ale jakoś nie mogliśmy zsynchronizować naszego wolnego czasu. Później sama chciałam się zabrać za robotę ale pojawił się kolejny problem- mebel jest baaardzo ciężki i trudno byłoby mi go wnosić na noc do szopy i wynosić z powrotem na dwór by go czyścić. I stało się! Pomógł mi w tym mój kochany i najcierpliwszy na świecie mąż wraz z teściem. No tak, najpierw musiałam wyjść za mąż i odczekać trzy lata…a ponieważ akurat byłam w piątym miesiącu ciąży, wszystkim zajęli się Panowie. Ja wydawałam tylko polecenia i od czasu do czasu podnosiłam wszystkim ciśnienie, nie wykluczając teściowej. Tak, tak! No ale chronił mnie immunitet w postaci szkraba fikającego koziołki w moim brzuchu. Mebel został przewieziony z domu babci do teściów, ponieważ tam znajdowały się wszelakie sprzęty niezbędne do odczyszczenia ze starej farby „grata” a poza tym do teściów było bliżej i  tata zawsze był pod ręką w razie potrzeby, a potrzeb takich było wiele.


Kredens przed liftingiem...






I tak oto dnia pańskiego 04.07.2014 w naszym mieszkaniu w dużym pokoju stanął odnowiony, śliczniutki, mój wymarzony kredens Babci Stefci. Wielka była radość tego dnia- moja, gdyż miałam swoje cacuszko i wreszcie mogłam się nim cieszyć, pozostałych- bo wreszcie wrócił ład dnia codziennego i znikł zapach farby, kurz i panujący na podwórku teściów rozgardiasz.

...i po liftingu.



Do pomalowania kredensu użyłam farb Sadolin, zawiasy zostały wyczyszczone a gałki i uchwyty kupione w markecie budowlanym, ponieważ poprzednia wersja kredensu była ich pozbawiona. Kredens dostał również nowe szybki, ponieważ poprzednie były stare, chropowate i nic przez nie nie było widać.
Dół kredensu jest bardzo pojemny i wreszcie mogę w nim przechowywać serwis ślubny i inne misy, patery, dzbanki i bibeloty.
Do miłego!